Dwa ostatnie dni na wyspie Bornholm. Wiatr nie odpuszcza, ale jest słońce, które daje ciepło. Tym razem decydujemy się na podróże autobusem. Tutejszy transport publiczny jest obsługiwany przez regionalną sieć autobusową BAT:
www.bat.dk
Częstotliwości kursów oraz trasy są bardzo dobrze zorganizowane. Całą wyspę można zwiedzić jeżdżąc autobusem i zatrzymując się w interesujących miejscach. Problemy zaczynają się kiedy próbujemy zrozumieć system biletowy. Bornholm podzielony jest na strefy, a bilety mają bloczki. Wszystko jest jasne jeżeli kupujemy bilet jednodniowy (24-godzinny). Kasujemy go, nabija się data oraz godzina i wiadomo o co chodzi. Natomiast inne formy przejazdów to kombinacje kasowanych bloczków na biletach w zależności od ilości stref do pokonania. Nie da się tego wyjaśnić w kilku zdaniach. Dużą pomocą służą kierowcy i właściwie zawsze można polegać na ich kompetencjach. Również u nich kupimy większość dostępnych biletów. System ten można porównać do Kostki Rubika. Da się go rozgryź, ale potrzeba na to czasu i chęci. Szczerze mówiąc, chyba nie warto się nad tym pochylać, jeżeli spędza się tu tylko tydzień. Skrawki informacji z tej dziedziny w zupełności na taki czas wystarczą. Ważna uwaga: w autobusach można (odpłatnie) przewozić rowery.
Jeżeli już mówimy o zdobywaniu informacji, to trzeba wspomnieć, że Duńczycy bardzo dobrze mówią po angielsku. Właściwie jest to ich drugi język. Ani razu nie mieliśmy problemu z uzyskaniem interesujących nas wiadomości. Znajomość angielskiego jest wielopokoleniowa... Przy okazji muszę zauważyć, że duński jest ciekawym językiem i będąc na wyspie również warto się nim zainteresować.
Jeżeli już mówimy o zdobywaniu informacji, to trzeba wspomnieć, że Duńczycy bardzo dobrze mówią po angielsku. Właściwie jest to ich drugi język. Ani razu nie mieliśmy problemu z uzyskaniem interesujących nas wiadomości. Znajomość angielskiego jest wielopokoleniowa... Przy okazji muszę zauważyć, że duński jest ciekawym językiem i będąc na wyspie również warto się nim zainteresować.
Ranek. Miasteczko Hasle. Oczekujemy na transport. Kręcimy się po okolicach rynku. Zahaczamy o jakiś targ. Patrzymy na błękit nieba. I w końcu wsiadamy do autobusu, który zawozi nas na drugą stronę wyspy...
Hasle. Supermarket SPAR.
Hasle.
Docieramy na północno-wschodnie wybrzeże wyspy. Wysiadamy w miasteczku Gudhjem. Jest to charakterystyczna miejscowość, położona na zboczu wzniesienia opadającego do wód Bałtyku. Spacerujemy wąskimi stromymi uliczkami. Otacza nas niska bornholmska zabudowa. Delektujemy się upływającymi chwilami.
Gudhjem to stolica wędzonego śledzia. To tutaj otwarto pierwszą wędzarnie ryb na wyspie (1866 rok) i stąd pochodzi bornholmski przysmak "Sol over Gudhjem" (Słońce nad Gudhjem). Historia miasta pozbawiona jest bardzo wyrazistych wydarzeń. Nie wiadomo do końca kiedy Gudhjem otrzymało prawa miejskie. Jest mocno związane z morzem - posiada dwa porty. Przez wiele stuleci jego mieszkańcy utrzymywali się z połowu ryb. Na początku XX wieku zostało odkryte dla turystyki. Wówczas powstało tutaj wiele hoteli i pensjonatów. Malownicze położenie Gudhjem przyciąga wielu artystów. Mają oni tu swoje domy i pracownie. W miasteczku żyje obecnie około 900 osób...
Wysiadamy w Gudhjem i...
...powoli kierujemy się do centrum miasta.
Wiatrak Gudhjem (Gudhjem Mølle) to największy tego typu obiekt w Danii. Został zbudowany w 1893 roku.